Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

obiedzie, gdzie była najpiękniejszą, a zarazem najbardziej zaniedbaną z panien, zamykała się w swoim pokoju, ściskała się za gardło, żeby nie jęknąć z żalu, ze wściekłości! Ale o tém nikt, przedewszystkiém ten gbur, nigdy dowiedzieć się nie powinien; z czasem, miała nadzieję, że i drażliwość stłumić w sobie potrafi. Bo i cóż ten przemądry filozof doradziłby na miejsce wykwintnego życia? Pracę i naukę może? Widziała zblizka te ideje! Nauczycielki jéj wszystkie były wysoko ukształcone i strasznie pracowite. Wszystkie miały w perspektywie staropanieństwo i nędzę: jedna dogorywała na suchoty w jéj oczach. O innych zawodach jeszcze gorsze miała pojęcie; zresztą, zkąd mu przyszło nawracać ją na drogę „twardego gruntu?”
Za złe miała ciotce zbyteczną łaskawość dla niego; nie pierwszy to raz zauważyła w roztrzpiotanéj nieco kobiecie zbaczanie od ścisłych prawideł światowych, czasami musiała za nią i za siebie powagę domu przedstawiać. A doktor, widząc ją małomówną, zamyśloną, coraz głębszego nabierał przekonania, że dziewczyna „dusi się” w bezczynnéj, chłodnéj atmosferze. Potrzebuje kochać, a te gachy, co ją otaczają, nie wystarczą ani dla serca, ani dla wyobraźni.
— Biedactwo! jeśli tą straszną strawą nadal karmić się będzie, nie ręczę za nic. Już-to wogóle na chrzcie św. nie wyrzekłbym się w imieniu kobiety ani czarta, ani spraw jego. Wisi to zwykle na kilku włoskach, na wyższéj lub niższéj drabinie, a jak tylko palcem ruszy, krzyczą: „Wara! jak urwiesz się, to cię żadna siła powtórnie nie zawiesi!” Dobrze jednak, że nie mam córek, chociaż ja i synów nie mam... tak jedne jak i drugich wykierowałbym na dziwolągów.