Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ona chodziła jedna po alei, sztywna, z podniesioną głową, jak gdyby wszystkie trzepocące się w olbrzymich drzewach sójki, przepiórki, wrony i gawrony wyzywała do walki. Idąc naprzeciw niéj, przyglądał się zdaleka, jak rwała niecierpliwie listki róży, albo gniotła w dłoniach batystową chusteczkę. Zmykał wówczas w boczną aleję, wiedział z doświadczenia, że nawijać się jéj na oczy nie warto. Milczała uparcie, a w oczach niepiśmienny nawet mógłby przeczytać:
„Oh, znowu ten natręt!”
— Unika ich, i ma racyę! Umieją wprawdzie podawać okruszyny łaski na srebrnych półmiskach, ale zawsze to okruszyny tylko! Dziewczyna dusi się w tej słabéj klatce. Czuje zresztą, że buja tylko na pajęczynie. Młoda, zdrowa, rozumna.... Takie trzy ingredyencye mogą stworzyć wcale niezłą receptę; nie mówię o piękności... z téj najczęściéj dyabeł miksturę gotuje. Ubogą ostatecznie nie jest; gdyby się wzięła do czegoś... poznałaby życie, możebym wówczas łatwiej z nią mówić potrafił... Oh, że téż ja nie mogę nauczyć się tej przyjaźni! Codzień powtarzać: jestem jéj przyjacielem, będę jéj przyjacielem, zostanę jéj przyjacielem, i codzień kocham ją coraz zawzięciéj! Serce w piersiach skacze, kiedy, idąc obok niéj, widzę, jak mój cień z jéj cieniem się łączy. Gdyby ktoś przede mną o mnie samym takie dziwolągi prawił, powiedziałbym, że szkaluje przytomnego człowieka! Sam sobie nawet zaprzeczyć nie mogę. Raz przecież muszę zostać jéj przyjacielem. Ma już protektorów, amatorów, pochlebców, zamiarników różnego gatunku, niechże się między nimi choć jeden przyjaciel znajdzie! Dam jéj do zrozumienia, że pojmuję walkę młodéj du-