Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chciał powiedziéć: — Więc chcę być Ezopem, Brutusem, Neronem, potworem, niewolnikiem, czy bohaterem! — wszystko to już miał na końcu języka. Zamilkł, wzrok utkwił w ziemię, uszy nastawił... Czuł, że w téj chwili był tylko osłem! Przyznać musiał, że dotąd język nie oddał mu żadnéj prawdziwéj usługi!
— Drwi ze mnie! Kobieta wcale nie potrzebuje być mądrą, żeby najmędrszego z nas za nos prowadzić; tak się już zaczęło od Adama i Ewy! Sympatyi nie zdobędę, co zresztą może i lepiéj! Dzieci nasze mogłyby do mnie być podobne; nie mam prawa przekazywać im tak szkaradnego dziedzictwa! Pozostanę jéj przyjacielem... brr!... rola ta była dla mnie zawsze fałszem podszytą. Czuję, że gdybym cudem jakimś stał się dla niej niebezpiecznym uwodzicielem, przyjaźń moja poszłaby wówczas na spacer! Dostatecznie jestem wstrętnym, żebym i nadal mógł zostać honorowym! Przyjaźń, to rodzaj kapłaństwa: pozbawiając praw wszelkich, pozwala słuchać spowiedzi, dawać napomnienia. To biedactwo w wielkopańskiém otoczeniu wygląda jak kropla rosy: połyskuje tymczasem wszystkiemi barwami brylantu, lada wiatr strąci ją w piasek, bodaj tylko nie w błoto! Gdyby została moją żoną, nie ofiarowałbym jéj wprawdzie żadnéj części świata, ale miałaby swego wielbląda, wierne bydlę, które służy do śmierci, w ostatecznym razie poi, nawet i orzeźwia! Trudno, niezawsze można nosić okulary rozsądku! Niech sobie niebożątko patrzy jak chce, byleby była szczęśliwą!
Do szczęścia jednak było daleko! Widywał ją nieraz dziwnie zmienioną. Podczas gdy przez otwarte okna pałacu dolatywały śmiechy, wesoła rozmowa,