Strona:PL Sawicka Nowelle.pdf/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bramy do ganku zasypana zżółkłemi liśćmi. Pod drzewami, wzdłuż sztachet, wywrócone taczki, wóz bez kół, stara beczka, między liśćmi walały się cegły i kawałki spróchniałych desek. Okna po lewéj stronie ganku, bez firanek, bez rolet, czerniały długim szeregiem; po prawej, w mieszkaniu dziedziczki, zasłonięte szczelnie roletami z szarego płótna. Głucha cisza otaczała tę ruderę, nizką, jakby w ziemię zapadłą, pomimo swych ścian grubych i olbrzymich kolumn.
Ciemniało już, kiedy p. Nina zajechała przed bramę, niespodzianie; nieoczekiwana, musiała się anonsować stróżowi; przez cały kwadrans stała u drzwi na ganku, zanim odszukano lokaja, co strzegł pańskich pokojów, a zarazem sprawował urząd rządzcy domu. Wpuszczono ją nareszcie do sieni sklepionéj, o kamiennéj posadzce, zastawionéj pakami z desek, wilgotnéj, ciemnéj jak jaskinia. W pokojach chaos jeszcze większy: stoły, krzesła, sofy, łóżka, pozsuwane na środek, żeby nie gniły przy ścianach, okryte kurzem, obdarte, połamane, tamowały przejście, walały się po wszystkich kątach, poszarpane tapety zwieszały się brudnemi szmatami, w podłodze dziury, szyby zabite deskami, wilgoć, chłód, stęchlizna jak w grobie!... Spoglądała na to przerażona. Bywała tu z ciotką nieraz przed laty; wyglądało to zawsze szkaradnie, ale nie tak przerażająco... Dostała się wreszcie do swojéj sypialni, gdzie, oprócz zwykłych sprzętów, na prześcieradle przed kominkiem suszyły się tytuniowe liście, na łóżku pościel Jana, lokaja, — na gwoździu, przy drzwiach, parę sztuk jego garderoby. Ciepło tu było, czysto, a zamiast stęchlizny pachło tytuniem i butami.