Przejdź do zawartości

Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Miałem ja tam kilku panów; ze wszystkich tych władz signora była najmniej wymagającą. Wszyscy wreszcie byli dobrzy i sprawiedliwi.
Sala, stanowiąca władzę wykonawczą w domu, nieco surowo utrzymywała porządek; nie uśmiechała się nigdy, a wielki łuk jej brwi rzadko się rozdwajał nad długiemi, czarnemi oczyma. Ale była prawą, cierpliwą i miała wzrok przenikliwy, zawsze odgadujący szczerość. Mandolo, pierwszy gondolier, a mój bezpośredni ochmistrz, był to Herkules lombardzki, o atletycznych kształtach i czarnym jak smoła zaroście. Pomimo wyglądu Polifema, był to chłop najłagodniejszy, najcichszy i najbardziej ludzki, jaki kiedykolwiek z gór Alpejskich zstąpił do cywilizacyi wielkich narodów. Nareszcie, hrabia Lafranchi, najpiękniejszy z mężczyzn w całej Rzeczypospolitej, którego mieliśmy zaszczyt przewozić co wieczór w gondoli z panią Aldini, był to najprzyjemniejszy i najdobrotliwszy pan, jakiego w życiu znałem.
Nie widziałem nigdy nieboszczyka pana Aldiniego, tylko wielki jego portret w całkowitej postaci, stojący u wnijścia do galeryi w pysznych ramach, nieco odstających od ściany, i zdający się przewodzić długiemu szeregowi przodków, coraz bardziej poczerniałych i szanownych, którzy porządkiem chronologicznym zagłębiali się w ciemną nawę tej obszernej sali.
Mimo elegancyi spółczesnego stroju, nie mogłem patrzeć na niego bez spuszczenia oczu; albo-