Przejdź do zawartości

Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tknięta uczuciem niespokojnej zazdrości, nie wyciąga mnie tylko na słówka; ale ona dodała, nie dając mi czasu na odpowiedź:
— Bądź pewnym tego, co mówię, Lelio. Filip za nią szaleje. Smutny jest, jak śmierć. Patrzy na nią oczyma, zdającemi się mówić: „Czemuż ja nie jestem Leliem!” A jeśli czułym jest dla mnie, widzę dobrze, iż tylko przez wdzięczność zato, co ja dla niej czynię.
— Istotnie, wierzysz w to, moja dobra Checco? — zapytałem, uderzony jej przenikliwością i zdrowym rozsądkiem, okazywanym w razach ważnych, kiedy w okolicznościach drobnych nieraz wyrywała się tak głupio.
— Powiadam ci, jestem pewną. Muszą się tedy połączyć. Zostawmy ich razem i wyjeżdżajmy natychmiast.
— Wyjedźmy nocy dzisiejszej, zgoda? — odparłem. — Wcześniej ja nie mogę; za kilka godzin powiem ci powód. Wracaj do Alezyi, nim się obudzi.
— Oh, ona nie śpi — odparła Checca. — Caluteńką noc chodziła tylko bezustanku wzburzona. Pokojówka, Sila, która chciała spać w jej pokoju, rozmawia z nią chwilami i bardzo ją drażni swemi uwagami, gdyż jej się nie podoba miłość panienki dla ciebie, o tem cię uprzedzam. Ale kiedy zacznie wzdychać i jęczeć: „Povera signora Blanka!