Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i nie doczekałby się odemnie niczego więcej prócz wzgardy.
To mówiąc, odkryła twarz. Stała do mnie plecami i ja napróżno usiłowałem pochwycić jej rysy w zwierciadle. Lecz czyż potrzebowałem świadectwa oczu, czyż uszy nie wystarczały? Zupełnie zapomniała o akcencie angielskim, mówiła najczystszym językiem włoskim, tym głosem dźwięcznym i brzmiącym, który mnie tak często wzruszał aż do głębi duszy.
— Przepraszam, miss — rzekła Checchina, nie dekoncertując się wcale — jesteś tak piękną, że budzą się wszystkie moje trwogi. Nie mogę uwierzyć, aby Lelio już pani nie widział i nie umówił się z tobą, ażeby mnie zwieść.
— Jeśli zapyta panią o moje imię — rzekła Alezya, gwałtownie wyrywając jednę z wielkich szpilek stalowych, przytrzymujących na jej głowie fałdę zasłony — to proszę mu doręczyć odemnie to i powiedzieć, że na mojej tarczy herbowej jest szpilka z taką dewizą: „Dla serca niemającego krwi”.
W tej chwili, nie mogąc pozostać pod ciosem takiej wzgardy, nagle wyszedłem z ukrycia i rzucając się ku Alezyi, powiedziałem:
— Nie, signora, proszę nie wierzyć żartom mej przyjaciółki, Franciszki. Wszystko to jest komedyą, którą podobało jej się ułożyć, biorąc panią za to, czem się przedstawić chciałaś i nie rozumiejąc