Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tonem pieszczotliwym, jeszcze bardziej unaiwniającym jej cudzoziemski akcent:
— Pani będziesz tak dobrą i pomówisz o mnie ze swoim bratem, nieprawdaż?
— Z moim mężem, chcesz pani powiedzieć? — odparła Checchina, odbierając wachlarz, tonem szyderskim i mierząc młodą Angielkę z ciekawością nieżyczliwą.
Angielka opadła na krzesło, jakby rażona śmiertelnie, a Cecchina, niecierpiąca kobiet światowych i druzgocząca je z dziką radością, gdy jej stawały na drodze, dodała, przeglądając się z roztargnieniem w zwierciadle, wiszącem naprzeciw otomany:
— Posłuchaj mnie, kochana miss Barbaro. Ja pani życzę dobrze, gdyż wydajesz mi się miłą panienką; ale powinnaś mi wypowiedzieć całą prawdę. Mnie się widzi, że panią sprowadza tu nietyle miłość sztuki, jak raczej pewna skłonność dla Lelia. On, mimowoli nawet, wzbudził wiele uczuć romantycznych w życiu, a znam z dziesięć pensyonarek, które zaszalały się za nim.
— Bądź pani spokojną — odparła Angielka akcentem włoskim, który przejął mnie dreszczem — ja żadnej nie mogłabym mieć skłonności dla człowieka żonatego, a wchodząc do tego domu, wiedziałam, że pani jesteś żoną Lelia.
Checchina nieco zmiękła na tę stanowczą