Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

steś człowiekiem uczciwym, czuję to, wreszcie wszyscy to mówili w Neapolu, a signora chciwie słuchała opowiadań o pańskich dobrych czynach. Nie zwiedziesz więc jej, a ponieważ kochasz tę piękną panią, którą widziałam w domu...
— A zkąd wiesz, że ją kocham, Lilo? To moja siostra.
— O, panie Lelio, nie zwiedzie mnie pan. Pytałam ją, czy jest siostrą, odparła, że nie. Pomyśli pan, że to do mnie nie należy i że jestem zanadto ciekawa. Nie, ja nie jestem ciekawa, ale zaklinam, aby pan miał przyjaźń dla mojej biednej pani, jak brat dla siostry, jak ojciec dla córki. Zważ pan tylko: to dziecko, które zaledwie wyszło z klasztoru i które nie ma nawet pojęcia o wszystkiem złem, jakie ludzie o niem mogą mówić. Powiada, że drwi sobie z tego; ale ja wiem dobrze, jak ona przyjmuje rzeczy, kiedy już nastąpią. Mów pan do niej łagodnie, wytłómacz, że się z nią nie możesz widywać potajemnie, ale przyrzecz, iż będziesz ją odwiedzał w domu matki, gdy wrócimy do Neapolu; albowiem matka jest tak dobrą i tak kocha córkę, iż, ażeby zrobić jej przyjemność, niewątpliwie pana zaprosi. Tym sposobem, być może, szały panienki się rozproszą. Już nieraz wybijano jej z głowy myśli za pomocą zabaw, rozrywek. Mówiłam jej o pięknym kocie angora, którego widziałam w pańskim salonie i który łasił się panu podczas czytania listu tak, iż pan zmuszony byłeś go kopnąć no-