Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gą, aby go się pozbyć. Moja pani zgoła nie lubi psów, ale przepada za kotami. Taka ją zdjęła na pańskiego ochota, że powinienby go pan jej podarować; pewną, jestem, że to zajęłoby ją i rozweseliło przez kilka dni.
— Jeżeli tylko chodzi o mojego kota — odparłem — dla pocieszenia twej pani w mojej nieobecności, to jeszcze niewielkie zło, a lekarstwo łatwe. Zupełnie pewną bądź tego, Lilo, że zachowam się względem twej pani jak ojciec i przyjaciel. Miej we mnie ufność; ale pozwól mi ją poszukać, gdyż może ona i oczekuje na mnie.
— Jeszcze słówko! Jeżeli pan chcesz, ażeby panienka pana słuchała, nie mów jej, że ludzie z gminu warci są tyleż, co państwo. Ona dmie w swą szlachetność. Niech to pana do niej źle nie usposabia: to choroba familijna, oni wszyscy tacy w domu Grimanich. To jednak nie przeszkadza mej młodej pani być dobrą i miłościwą. Tak tylko weszło to jej w głowę, a gniewa się okrutnie, gdy jej kto przeczy. Niech pan sobie wyobrazi, że odmówiła już kilku przystojnym i bogatym kawalerom, mówiąc, iż oni dla niej nie są dość dobrze urodzeni. Słowem, zgadzaj się pan z nią zrazu na wszystko, a później zato wmówisz w nią wszystko, co zechcesz. Ah, gdyby pan zdołał skłonić ją do poślubienia — jednego z młodych hrabiów, który tylko co prosił o jej rękę.
— Hrabia Hektor, jej kuzyn?...