Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czyż ona lubi awantury dla samej przyjemności niebezpieczeństwa? Jeżeli tak się naraża, nie kochając mnie, cóż uczyni dla człowieka, którego pokocha? Wreszcie kto wie, ile razy już i dla kogo ona się narażała w podobny sposób? A jeżeli tego nie uczyniła, to przez brak czasu i sposobności. Tak młoda! Lecz jakiż to ogromny szereg przygód miłosnych ukrywa ta niebezpieczna przyszłość, iluż jej nadużyje mężczyzn, ileż plam pokala ten śliczny kwiat, chciwy rozwinięcia się pod tchnieniem namiętności!
Spostrzegła może zamyślenie i ostro zapytała mnie:
— Zdajesz się pan nudzić? Już miałem odpowiedzieć, kiedy powstał szelest, na który oboje odwróciliśmy głowy.
Pomiędzy drzewami ukazała się nagle jakaś twarz żółta i pomarszczona, niby złe widmo senne. Żywo odwróciłem się, nim ten nieproszony świadek dostrzegł me rysy. Lecz nie śmiałem się oddalić, aby nie zwrócić uwagi osób otaczających zakątek. Usłyszałem więc te słowa, szeptane do ucha mojej wspólniczki.
— Signora! Człowiek, stojący przy was, nie przyszedł tu w celu modlitwy. Z całej jego postawy i z roztargnienia, jakie wam sprawia, widzę, że miejsce święte doznaje profanacyi skutkiem rozmów niedozwolonych. Każcie temu człowiekowi odejść, albo zmuszonym będę uwiadomić dostojną ciotkę