Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nią, która najsłuszniej nie dbasz o wpływ swych wdzięków na takiego biednego komedyanta, jak ja, ale ze względu na Stwórcę, którego zapoznałem i znieważyłem najpiękniejsze dzieło.
Już się ośmielałem ująć jednę z jej rąk, kiedy ona żywo powstała, mówiąc:
— Proszę wstać, panie; oto kuzyn mój wraca z polowania.
Istotnie, zaledwie zdążyłem pobiedz do fortepianu i otworzyć go, kiedy pan Hektor Grimani, w stroju myśliwskim i ze strzelbą w ręku, wszedł, u stóp kuzynki składając torbę pełną zwierzyny....
— Oh! nie zbliżaj się tak bardzo do mnie — rzekła signora — jesteś okropnie zabłocony, a te wszystkie okrwawione zwierzęta sprawiają mi obrzydzenie. Ah! proszę cię, Hektorze, odejdź ztąd i uprowadź te szkaradne psy, trącące błotem i zanieczyszczające posadzkę.
Poprzestać musiał kuzyn na tym wylewie wdzięczności i pójść się dowolnie wyperfumować w swoim pokoju. Lecz zaledwie wyszedł z tej sali, kiedy wkroczyła do niej kobieta, nakształt ochmistrzyni, z oznajmieniem, że ciotka powróciła i prosi ją do siebie.
— Idę — odparła Grimani — A pan — rzekła, zwracając się do mnie — skoro klawisz ten pękł, to