Przejdź do zawartości

Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dłem tu, aby naprawić swoją winę i uprosić pokornie o przebaczenie boską piękność, przeciw której popełniłem bluźnierstwo.
Jednocześnie zsunąłem się z fotelu i znalazłem u kolan Grimani, blizki ujęcia jej za ręce. Ona nie zdawała się tem bardzo zdziwioną; widziałem tylko, że dla ukrycia pewnego zakłopotania, udawała, iż się przygląda mandarynom chińskim na wachlarzu.
— Oh! zbyt pan dobry — odezwała się, nie patrząc na mnie — iż przypuszczasz potrzebę żądania przebaczenia. Raz, jeżeli ja istotnie wyglądam na głupią, nie wina pana, iż to dostrzegłeś; jeżeli przeciwnie, to co mnie obchodzi, iż pan taką sobie mnie wyobraziłeś.
— Przysięgam na wszystkie bogi, a na Apollina w szczególności, iż powiedziałem to tylko w gniewie, w szaleństwie, może też w przystępie innego uczucia, które wtedy zrodziło się zaledwie, a już mieszało mi w głowie. Widziałem, że pani mnie ma za nic, że jest pani dla mnie niemiłosierną; miałżem spokojnie przenieść na sobie stratę jedynego głosu, pozyskanie którego tak przyjemnem i chlubnem było dla mnie?... Nakoniec, signoro, jestem tu, odkryłem siedzibę pani, i znając zaledwie jej imię, szukałem, dotarłem, znalazłem, mimo przeszkód, odległości; i oto jestem u stóp pani. Czy sądzi pani, że pokonałbym tyle trudności, gdyby mnie nie dręczyła zgryzota, nie ze względu na pa-