Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc będę grała dalej.
I z dzikim uśmiechem jęła grzmocić aryę di bravura, którą słyszała, gdym ją śpiewał na scenie z największem powodzeniem.
— Kuzyn waszej miłości ma się dobrze? — zapytałem, gdy skończyła.
— Jest na polowaniu.
— Pani lubi zwierzynę?
— Niezmiernie. A pan?
— Szczerze i głęboko.
— A co pan lubi bardziej: zwierzynę, czy muzykę?
— Muzykę wolę przy stole, lecz w tej chwili wolałbym zwierzynę.
Wstała i zadzwoniła. W mgnieniu oka ukazał się lokaj, niby automat poruszony sprężyną.
— Przynieś tu pasztet ze zwierzyny, który dziś rano widziałam w kredensie rzekła signora.
I we dwie minuty potem znowu ukazał się lokaj z kolosalnym pasztetem, który na znak pani położył majestatycznie na fortepianie.
Ogromna taca, okryta srebrem stołowem i wszystkiemu przyrządami potrzebnemi do spożywania darów natury przez istoty ucywilizowane, zaległa na drugin końcu fortepianu, a signora ręką silną i lekką złamała szaniec z apetycznego ciasta 1 zrobiła szeroki wyłom w fortecy.
— Oto zdobycz, w której nie będą mieli