Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co mnie to obchodzi.
Potem znowu wszczęła śmiech niepowstrzymany, który nie miał nic naturalnego i nie udzielił się ani kuzynowi, ani mnie.
Ja wziąłem się znów do strojenia, a p. Hektor dreptał niecierpliwie i skrzypiał butami po podłodze, jak ktoś bardzo niezadowolony z rozmowy zawiązującej się tak poufale między takim robotnikiem, za jakiego miał mnie, a jego urodzoną narzeczoną.
— Ależ! mój kuzynie, nie wierz temu, co ten pan mówi o Lelio — naraz podjęła signora, przerywając swój śmiech konwulsyjny. — Nie zaprzeczam wielkiej piękności temu artyście, bom na niego nigdy nie patrzyła; a wreszcie, pod szminką, przy włosach i wąsach przyprawnych, każdy, aktor wydawać się może pięknym i młodym, ale przeczę, iżby doskonałym był śpiewakiem i dobrym aktorem. Śpiewa fałszywie, a gra niegodziwie. Deklamacya jego jest przesadna, ruch pospolity, wyraz twarzy nastroszony. Kiedy płacze, krzywi się; grożąc, ryczy; kiedy ma być wspaniałym, nudny jest; a w swych najlepszych chwilach, czyli, kiedy stoi i nic nie mówi, można do niego zastosować zwrotkę pieśni:
— Brutto è quanto stupido, (tyle brzydki, ile głupi). Żałuję, że nie jestem zdania tego pana, ale moje jest zdaniem całej publiczności. Nie moja wina, iż Lelio nie miał najmniejszego powodzenia w San-Carlo, i nie radzę ci, kuzynie, jeździć aż do Neapolu, aby go usłyszeć.