Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Otrzymawszy tak dotkliwą, nauczkę, omało żem nie stracił głowy i nie szukał zaczepki z kuzynem, by ukarać signorę; ale poczciwy chłopiec nie dał mi na to czasu.
— Otoż to są kobiety! — zawołał — a raczej ich niepojęte kaprysy, kuzynko! Nie więcej jak trzy dni, mówiłaś mi, że Lelio jest najpiękniejszym aktorem, śpiewakiem nie do porównania z innymi w całych Włoszech dzisiaj. Jutro zapewne, powiesz mi znowu co innego, co nie przeszkadza, że pojutrze...
— Jutro, pojutrze i po wszystkie dni życia mojego, kochany kuzynie — żywo przerwała signora — mówić będę, że ty jesteś postrzelonym, a Lelio głupcem.
— Winszuję, kuzynko — odparł Hektor półgłosem, podając jej ramię do wyjścia z salonu — postrzelonym jest, kto ciebie kocha; głupcem, kto ci się nie podoba.
— Nim wasze miłoście odejdą — odezwałem się się wtedy, nie zdradzając najmniejszego wzruszenia — pozwolę sobie oznajmić, że fortepian ten jest w stanie tak złym, iż dziś go nastroić należycie nie mogę. Muszę odejść, lecz jeśli wasze miłoście życzą sobie, powrócę jutro.
— Rozumie się, panie — odparł kuzyn z protekcyonalną grzecznością i w połowie zwracając się się do mnie; — zobowiąże nas pan, powracając jutro.