Strona:PL Sand - Ostatnia z Aldinich.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To nie tu. Można odejść — sucho odrzekła signora.
Ale, jak przystało na prawdziwego narzeczonego, kuzynek przyszedł mi w pomoc.
— Kochana kuzynko — powiedział — fortepian twój jest zupełnie rozstrojony; gdyby pan mógł mu poświęcić godzinkę, tobyśmy dziś wieczorem mogli się zabawić muzyką. Proszę cię! Czy pozwolisz?
Młoda Grimani miała zły uśmiech na ustach odpowiadając:
— Jak ci się podoba, kochany kuzynie.
Kim ona chce się zabawić: mną czy nim? — pomyślałem. Może oboma.
Skłoniłem się lekko na znak zgody.
Wtedy kuzyn grzecznie ukazał mi drzwi szklanne w końcu jednej z alei, która zniżając się w kształt altany, zasłaniała fasadę willi.
— Widzi pan — rzekł; w głębi wielkiego salonu towarzyskiego zobaczy pan przejście do salonu przeznaczonego do zajęć, i tam stoi fortepian. Po powrocie ztamtąd będę miał zaszczyt zobaczyć się z panem.
A zwracając się do kuzynki:
— Czy chcesz — zapytał — pójść aż nad staw?
Znowu uśmiechnęła się nieznacznie, ale z wewnętrzną radością, iż mi dokuczyła. A kiedym ją