Strona:PL Sand - Joanna.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
87

tał,..... czyliżbyś miała tyle ufności we mnie, twoim bracie mléczném i synu twojéj matki chrzestnéj, żebyś mi ją powierzyła?
— Nie mogę wam tego powiedzieć, mój chrzestny paniczu! tego mi niewolno.
Niewolno?
— Tak niewolno, mój paniczu chrzestny; i wybaczcie mi, jeźli nie odpowiadam dobrze.
Wilhelm niewiedział że niewolno, w znaczeniu i użyciu mieszkańców księztwa Berry, tyle znaczy co niepodobna lub nié mogę; a to nieporozumienie, którego Joanna wyjaśnić nie umiała, w nim na powrót te podejrzenia obudziło, które już piérwéj był miał.
— Dla czegóż by z taką serca dobrocią, i tak mało mając przezorności, mówił sam do siebie, nie miała kochać Marsillata? Jest on przystojny, młody, śmiały; umie się tak brać że go te dziéwczęta wnet rozumieją; zapewnie już oczarował tę biédną Joasię tak dobrze jak Klaudyję.
Ta uwaga wzbudziła w sercu młodego barona bardzo przykre uczucia, a jego romans, który sobie w głowie był ułożył, z wielkim jego żalem z dymem uleciał.
Aby zakląć rodzaj zmartwienia, które uczuł w sobie z powodu, że tak szybko pozwolił swojej wyobraźni pocwałować po przestrzeni tak prozaicznej, dobył wszystkich sił, aby zapomnieć o tém, co dotąd w Joasi upatrywał, a po chwili o Joannie saméj zapomniał zupełnie do tego stopnia, że nie zważał nawet na łzy, które wylewać nie przestawała.
— Cóż to za jaskinia? zapytał głośno, uderzony nagle widokiem téj budowli podziemnéj.