Przejdź do zawartości

Strona:PL Sand - Joanna.djvu/445

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
439

ryja weszła do swego pokoju, aby mu przynieść książkę, którą mu objecała. Znalazła Joasię na kolanach przed jéj obrazem bogarodzicy, bladą jak ta dziewica z alabastru, do któréj modły swe wznosiła, z oczyma zamglonemi, rękami złożonemi, i ciałem skostniałem i na przód pochyloném. Osłupiałość jéj wzroku i nieruchomość przeraziła pannę Boussac.
— Joasiu, — zawołała, — cóż ci to jest? odpowiedz-że mi; o czém-że ty myślisz? czyś chora? czy mię nie słyszysz?
Joanna klęczała nieruchoma, z ustami na pół otwartemi. Maryja się jéj dotknęła; była zimna jak lód, a jéj członki skostniałe jak u posąga. Na krzyk panny Boussac, wszyscy w zamku się zbiegli. Lekarz nie był daleko; upuścił jej po drugi raz krew, a Joanna swoją przytomność odzyskała. Lecz dała znak, że chce po cichu z proboszczem się rozmówić, a gdy ją proszono, aby się mówieniem nie wysilała, gdyż jest zanadto słabą, rzekła głosem cichym:
— To mi tam z góry nakazano.
Kiedy wszyscy się od niéj oddalili, Joasia rzekła do księdza Alain, takim głosem słabym, że ją zaledwie mógł słyszeć:
— Czuję, że jestem chorą, i łatwo bym umrzeć mogła. Chciałabym się przed wami wyspowiadać księże proboszczu, jak będę mogła najdokładniéj..... Wiécie..... ten Anglik? Gdzież on jest? Otóż myślałam o nim, myślałam o nim trochę za często.
— Mimowolnie, nieprawdaż moja córko?
— O tak, niezawodnie. Ale nie mogłam się wstrzy-