ryja weszła do swego pokoju, aby mu przynieść książkę, którą mu objecała. Znalazła Joasię na kolanach przed jéj obrazem bogarodzicy, bladą jak ta dziewica z alabastru, do któréj modły swe wznosiła, z oczyma zamglonemi, rękami złożonemi, i ciałem skostniałem i na przód pochyloném. Osłupiałość jéj wzroku i nieruchomość przeraziła pannę Boussac.
— Joasiu, — zawołała, — cóż ci to jest? odpowiedz-że mi; o czém-że ty myślisz? czyś chora? czy mię nie słyszysz?
Joanna klęczała nieruchoma, z ustami na pół otwartemi. Maryja się jéj dotknęła; była zimna jak lód, a jéj członki skostniałe jak u posąga. Na krzyk panny Boussac, wszyscy w zamku się zbiegli. Lekarz nie był daleko; upuścił jej po drugi raz krew, a Joanna swoją przytomność odzyskała. Lecz dała znak, że chce po cichu z proboszczem się rozmówić, a gdy ją proszono, aby się mówieniem nie wysilała, gdyż jest zanadto słabą, rzekła głosem cichym:
— To mi tam z góry nakazano.
Kiedy wszyscy się od niéj oddalili, Joasia rzekła do księdza Alain, takim głosem słabym, że ją zaledwie mógł słyszeć:
— Czuję, że jestem chorą, i łatwo bym umrzeć mogła. Chciałabym się przed wami wyspowiadać księże proboszczu, jak będę mogła najdokładniéj..... Wiécie..... ten Anglik? Gdzież on jest? Otóż myślałam o nim, myślałam o nim trochę za często.
— Mimowolnie, nieprawdaż moja córko?
— O tak, niezawodnie. Ale nie mogłam się wstrzy-
Strona:PL Sand - Joanna.djvu/445
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
439