Strona:PL Sand - Joanna.djvu/438

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
432

żna, że pałał niecierpliwością spotkania się z Arthurem w pojedynku. Ale téż i obawiał się zarazem, że ten pojedynek i wypadki, będące do niego powodem w krótce się rozgłoszą, że zachowanie się jego jako naganne uznane będzie, a śmieszność, któréj się jeszcze bardziéj obawiał, łatwiéj go jeszcze może dotknie. Nie wiedział nic o wyskoczeniu Joanny przez okno, a z Raguetem się nie widział. Ten nędznik, który mu tak długo mimowolnie był usłużny w nadziei sowitego wynagrodzenia, widział się oszukanym w swych marzeniach chciwości odrazą i wzgardą rzecznika. Był oburzonym na to, że ten korzystał z jego przestróg niezapłaciwszy za nie; że się błąkał w cieniu po skałach góry Barlot w chwili, w której Leon nakłonił Joannę do udania się z nim do Montbrat, zapewnie téż i słyszeć musiał, w jaki sposób Leon o nim mówił. Zwrócił się tedy przeciwko niemu, tak dobrze przez zemstę, jak i sprzedajność, i unikał go odtąd, obawiając się jego zemsty; lecz Leon o niczém nie wiedział. On sądził, iż się Joanna na niego w poufności przed wszystkiemi w zamku skarżyła, że cały zamek go potępia, i całe miasto w krótce z niego szydzić będzie; a czując, żeby mu niepodobna było z tego się wywinąć, co nazywał swojém fiasco, chciał przynajmniéj postawić naprzeciw temu całą zasługę wielkiéj sławy mówcy. Miał ładną sprawę, wiele mu zatém chodziło o obronienie i świetne wygranie jéj, aby jak się wyraził, rany, miłości własnej zadane, ukryć pod wieńcem wawrzynowym sławy.
Wilhelm, zajęty całkiem Joanną i Arthurem, zdawało się iż zupełnie o Leonie zapomniał. Karmił on w łonie swojém zamiary zemsty gorętsze jeszcze, jak