Strona:PL Sand - Joanna.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
374

— Wy ich coś bardzo długo szukacie, panie Leon... Z waszéj to winy późno dziś do Toull przybędę.
— Do Toull?.... Czyż nie chcesz wrócić tego wieczora do Boussac?
— Nie, panie Leon! bo ja się chcę koniecznie widzieć z moją ciotką.
— W tém coś być musi Joasiu! Zapewnieś się poróżniła z państwem w zamku.
— O nie panie Leon, bardzo się mylicie. Ja ich kocham za nadto, abym się kiedy na nich gniewać mogła.
— No, to oni się na ciebie pogniewać musieli.
— Być może, panie Leon..... Lecz jeżeli to jest prawda, to oni się w krótce udobruchają.
— Joasiu, powiédz że mi, co się tam stało?
— Nic, panie Leonie! Nie wiém nic, cobym wam powiedzieć mogła.
— Powinnabyś jednak mnie zaufać. Ty jesteś dobrém dzieckiem, ale ty nie znasz panów; i jeżeli nie zasięgniesz dobréj rady, to, niewiedząc o tém sama, zrobisz jakie głupstwo, co zaszkodzić może twojej sławie lub korzyści.
— Mówicie mi tak panie Leon, jak gdybym przeciwko nim skargę wytoczyć chciała. Nie zadawajcie sobie daremnie pracy rady wasze mi podawać, bo ja rzecznika wcale nie potrzebuję.
— Rzecznicy są równie jak spowiednicy, ludzie, przed którymi się nic nie ukrywa, i nigdy się tego nie pożałuje, jeźli się ich rady zasięgnie. Bądź pewną Joasiu, ze ja znam wszystkie tajemnice tego domu, któren opuszczasz, i ze jutro o tém się dowiém, co mi ty