Strona:PL Sand - Joanna.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
320

czu, że kocham kogo innego? Czy to dla tego, aby mi powiedzieć, że was już kochać nie chcę?
— Czyliżeś mnie kochała Joasiu? O! powiedz mi powiedz!
— Ależ ja was zawsze kocham, mój paniczu chrzestny!
— Ty mnie kochasz! i ty mnie to tak spokojnie mówisz!
— Nie, nie, mój paniczu chrzestny, ja wam tego niemówię spokojnie — odpowiedziała Joanna, która sądziła, że ją o oziębłość oskarża, i z pogodą smętną niewinności niesłusznie oskarżonéj oto płakała.
— O nie! nie! ty mnie nie kochasz, — rzekł Wilhelm puszczając ręce Joasi, i targając swe włosy w rozpaczy. — Nie, ty mnie nie rozumiesz, ty nawet nie wiész, czego żądam od ciebie!
— O mój boże! mój paniczu chrzestny! — rzekła Joanna klękając koło łóżka Wilhelma, — niechże się panicz tak nie rozpala! Otóż znowu jesteście jak w przeszłéj chorobie, kiedyście mi zawsze robili wyrzuty, że nie jestem do was przywiązaną. A ja was przecież pielęgnowałam, jak mogłam najlepiéj. Wszak to nie moja wina, jeżeli jestem prostaczka, i jeżeli dobrze wszystkiego nie rozumiém co mówicie.
— O ty wszystko rozumiész Joasiu, wyjąwszy jednego słowa: kochać!
— O mój boże! gdybyście tylko nie chorowali paniczu chrzestny, tobym wam powiedziała, że mnie okrótnie krzywdzicie! Ale może to wam robi przyjemność mnie łajać? łajajcież mnie tedy, łajajcie! ulżyjcie waszemu sercu!