Strona:PL Sand - Joanna.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
297

— Ty mnie więc nie kochasz?
— Jak téż to panna może powiedzieć!
— Jeżeli mnie kochasz więc mów! — zawołała Maryja, otaczając ramieniem swoim jéj szyję, i przyciągając ją do siebie do żłobu — Przypuśćmy żebyś ty była na mojém miejscu, a pan Harley chciał się żenić z tobą?
— Alboż ja wiém?
— Ależ przecież możesz to przypuścić!
— Ja wszystko przypuszczę, co się tylko żywnie pannie podoba, — rzekła Joasia — i odpowiem pannie szczérze co myślę: nigdybym nie poszła za mąż za tego pana: raz, że jest Anglikiem, a ja bym nie chciała mieć dzieci Anglikami. Może być żebym go lubiła, i szanuję go za to, że jest tak poczciwym człowiekiem, ale co iść za niego?.... przenigdy! choćby nawet był dla mnie, bobym niechciała zrobić przykrości duszy mojéj nieboszczki matki, i nieboszczyka ojca mojego. A potém, niechciałabym go dla tego że jest bogatym, a bogactwo tylko nieszczęście by na mnie sprowadziło. Mówią ludzie u nas, że pieniądze ludzi tylko dumnemi i złośliwemi robią. Niemówię tego o was, moja panno luba i kochana, bo niéma drugiéj osoby tak dobréj i kochanéj na świecie jak wy; ale téż i niema wiele takich, coby do was były podobne, i zaraz można poznać, że panna Elwira już nie jest taka jak wy moja panno. A potém, za nadto wielką jestem prostaczką, abym pieniędzy dobrze użyć umiała. Możebym ich na złe użyła, a moja matka mi poleciła, abym ubogą została. A nakoniec, to być niemoże, i choćby sto poczciwych Anglików żądało mię za żonę, tobym za naj-