Strona:PL Sand - Joanna.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
23

kopać dla téj kobiéty, która umiéra; bo to ja jestem kościelnym i grabarzem parafii..... Zaprowadziłbym téż was do karczmy..... ale cóż, kiedy u nas takiéj karczmy niéma. Ale ja panicza prosto zawiedę do matki Gity[1] która u siebię ma sławny szynk, i na niczém panu u niéj zbywać nie będzie. Przecieżeście z sobą przywieźli wszystkiego, czego wam będzie potrzeba, nieprawda? Czy to panicz nie wziął owsa pod siodło? Zapewnieście téż niezapomnieli wziąść z sobą bułki i wina?
— Niczegom z sobą nie wziął, odpowiedział Wilhelm, i widzę, że mi się trzeba będzie na to przysposobić, iż nic niedostanę.
— Nic? zgoła nic?
— Nic, prócz trochę pieniędzy, dodał Wilhelm widząc że zamyśla powoli wypuścić z ręki uzdę Sporta, jego pięknego konia angielskiego.
— Z pieniędzmi wiele się da zrobić, odrzekł kościelny: ha nu! niewypada inaczéj paniczowi, tylko iść za mną: już my się jakoś postaramy o wszystko, czego wam trzeba będzie.

Wilhelm zsiadł z konia, i zatrzymywał się za każdym krokiem dla przypatrzenia się kamieniom, które się w białawych stosach po obu brzegach drogi wznosiły. Obracając je na wszystkie strony, chciał na nich dostrzédz śladu ręki ludzkiéj, a nie spostrzegłszy w nich, tylko bardzo grube i zaledwie uchwytne obrobienie,

  1. Gita, skrócone Marguerite t. j. Małgorzata; to imie w tém skróceniu zwykle w ustach wieśniaka używane bywa, tak jak u nas Margośka, Margocha. P. T.