Strona:PL Sand - Joanna.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
24

począł zupełnie powątpiewać o istnieniu stolicy Kambiowicenców[1] lecz wieśniak odgadując jego myśli, rzekł do niego:
— Jest to kamień budowlany, proszę nie wątpić o tém mój panie. Jest on tu dwojakiego rodzaju; jeden tak dobrze kitowany, że kamień od wapna odłączyć ani sposobu, — ale ten jest bardzo rzadki; aby go znaleść, trzeba dobrze kopać; — drugi dawniejszy jeszcze, który pono nigdy inaczéj spajany nie był, jak rozrabianą ziemią. Jak się zdaje był to sposób murowania w dawniejszych czasach, za dawnych jeszcze Gallów, będzie temu z dwieście lat..... ale, co ja téż pletę? najmniéj ze cztérysta lat!
— Tak, najmniéj! odpowiedział Wilhelm z uśmiéchem. Czyś był kiedy w świecie, staruszku?
— O byłem, panie! byłem często w Boussac i w Chambon także!
— A w Paryżu? byłeś kiedy?

— O w Paryżu niebyłem nigdy, a pomimo to, taki ze mnię mularz dobry, jak i drudzy. U nas trzeba koniecznie być mularzem, bo niéma tylko sam kamień; ale za drugiemi iść niémogłem[2], bo chromam, jak widzicie sami, i to już od dzieciństwa. Z tego téż powodu zrobiono mię kościelnym; zamiatam kościół i służę do

  1. Kambiowicency (Cambiovicences), naród gallicki starożytny. P. T.
  2. Okolica znana pod nazwiskiem La Marche wysyła co rok znaczną ilość mularzy do Paryża na robotę podczas lata. Na zimę wracają do domu. Za czasów jeszcze Juliusza Cezara, mieszkańcy ci głównie temu rzemiosłu się oddawali.