Strona:PL Sand - Joanna.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
273

snéj, którą swoją chrzestnicę zaszczycał, a z obawy, żeby się śmiesznością nie okrył, udał, że niezważa wcale na Joasię. Były nawet chwile że się mu zdawało iż odgaduje w sercu młodego przyjaciela głęboką i zgubną miłość dla niéj, a wtedy chciał, udać szlachetnego i sprzyjać tej jego namiętności. Życzył sobie tylko, aby Wilhelm zasięgnął jego pomocy, i porad jego doświadczenia w rozpuście; ale młody baron byłby raczéj umarł, jak serce swoje jemu otworzył.
Wreszcie, pochlebiało to bardzo Marsillatowi w głębi jego duszy, że się tak uprzejmie i zaszczytnie w tym domu z nim obchodzono, i że szczególnie panie domu pieściły się z nim bardziéj, jak z kimkolwiek innym pochodzenia jemu równego. Każdy z tych ludzi z upodobaniem oddawał się tej słabości; chociaż mało jest ziem, gdzieby szlachectwo tak małą wartość miało jak u nas; gdzieby pod ów czas bardziéj było w zwyczaju prześladowania go szyderstwem, i powstawania na niego więcéj jak na to zasługiwało.
Ale bieg rzeczy uchronił Joannę od napaści Marsillata. Żył bowiem w zupełnie inném mieście, myślał tylko o swojém zatrudnieniu, o swojéj sławie, o swojéj przyszłości, a jego namiętność dla dziewczyny ze wsi niebudziła się w nim już tylko czasami, zwłaszcza, że sposobność mówienia z nią bardzo rzadko się zdarzała, i nawet niebezpieczną się stawała dla jego sławy jako człowieka pewnéj powagi. Co chwila szaleństwa młodości, — dla których u nas za nadto wiele się ma pobłażania, — mniéj się zgodzić dawały z położeniem rzecznika niejaką sławę mającego. A nawet może i chętka do tego ginęła pomału w duszy Marsillata pośród