Strona:PL Sand - Joanna.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
272

chce tylko żartować, kiedy mój panicz młody jest tak niebezpiecznie chory, a moja biédna chrzestna matka w tak wielkiej zgryzocie. Zdaje się przecież, że ich kochacie panie, bo tak często wysiadujecie w domu; ale cóż, kiedy z was taki szaleniec, że musicie kogoś koniecznie do szaleństwa przywieść. Mnie się zdaje, żebyście się do dziewcząt umizgali gdybyście nawet jedną nogą w ogniu byli. Dajcież mi raz pokój, z was tylko bałamut. Jak mi pan będzie jeszcze długo o tém prawił, to powiém Klaudyi o wszystkiém.
Zimna krew i obojętność Joanny lepszą była dla niéj obroną jak gniéw lub bojaźń. I w istocie Marsillat czuł sam, że rozumnie mówi, i że nie sądzi gorzéj o nim, jak był w istocie; bo kochał i lubił Wilhelma, a jego postępowanie nie pochodziło wcale z obłudy.
Tyle téż jedynie pozyskał od perły z Combraille, jak ją nazywał w pół z namiętności, w pół z szyderstwa. Nasi ludzie młodzi wyższych stanów rzadko się szczérze umizgają do dziéwcząt do tego stopnia społeczeństwa należących. W stosunkach swoich z niemi zachowują ową wyższość swoją pogardliwą, na którą te w prostocie swojej wcale nie zważają, jeżeli kochają, co się na ich nieszczęście dość często wydarza, chociaż nigdy chciwość — niechcę jednak powiedzieć próżność — nie jest do tego powodem. Młodzież nasza średnich stanów okropnie jest zepsuta, i zastępuje teraz panów z czasów feudalnych w pewnych prawach które sobie przywłaszcza, z powodu, że posiada majątek, i rodziny owych biédnych ludzi w pewnej zawisłości od siebie trzyma.
W miarę jak Wilhelm do zdrowia przychodził, Marsillat uważał bardzo dobrze ten rodzaj opieki zazdro-