Strona:PL Sand - Joanna.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
255

chodzi. Włożono bowiem obowiązek na mnie proszenia o twoją rękę dla jednego z moich znajomych.
— A to dla kogo mój panie?
— Jeżeli panna niechcesz iść za mąż, nie potrzebujesz także wiedzieć dla kogo.
— To prawda! Ale pan sobie tylko ze mnie żartuje. Dobra noc, panu; niech pan śpi spokojnie. Czy panu jeszcze czego nie trzeba?
— Proszę tylko chwilkę jeszcze poczekać panno Joanno! Może nie chcesz iść za mąż dla tego, że kochasz kogoś, który się z tobą ożenić nie może?
— O co przeciwko temu, to się mi łatwo będzie obronić, — odpowiedziała Joanna z uśmiechem, — bo to nie jest prawda.
— Posłuchaj mnie moja kochana, i powiedz mi prawdę jak przyjacielowi twojemu.
— O pan sobie ze mnie drwi tylko. Jakżebyś pan mógł być moim przyjacielem, kiedy ja pana prawie nie znam.
— Ale ja cię może znam Joasiu bardzo dobrze, chociaż ty mnie nie znasz.
— Ja niewiém jakby to być mogło, chyba żeś pan znał moją nieboszczkę matkę, kiedy jeszcze tutaj mieszkała.
Po raz piérwszy w życiu sir Arthurowi wpadł mały podstęp na myśl, chociaż w prawdzie bardzo niewinny.
— Być może, żem i znał twoją matkę! — odrzekł, odgadując że to był sposób jedyny natchnąć Joannę zaufaniem do siebie.
To kłamstwo małe wpływ czarodziejski na nią wywarło. Dotąd nigdy jeszcze nie myślała o tém, aby się