Strona:PL Sand - Joanna.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
235

— Ale ty nam nieodpowiadasz na to, o co cię się pytamy! — zawołała Maryja chcąc ją przytrzymać.
— Czy panna widzi, — odpowiedziała Joasia, — jak moje krowy same biegną. Jeszcze wskoczą do ogrodu! Niech mnie panna nie zatrzymuje! — I uwolniwszy się z jéj rąk, Joasia pobiegła przez łąkę.
— Otóż widzisz teraz sam mój bracie, — rzekła panna de Boussac do Wilhelma, jak się zawsze wywinąć umie. Nigdy nie mogłam w niej odkryć najmniejszéj myśli osobistości, jeźli kiedy chodziło o jéj przyszłość. Jakaś tajemnica głęboka wyrzeczenia się świata ukryta jest w sercu téj młodéj dziewczyny, Wilhelmie! Więcéj już jak dwadzieścia romansów sobie nad nią ułożyłam, a nigdy nie mogłam znaleźć rozwiązania, któreby rozsądném nazwać można było.
Wilhelm wpadł na powrót w swoje ponure zamyślenie. I on ukrywał od czasu swéj choroby tajemnicę w swojém sercu. Usposobienie jego łagodne i czułe nawet w napadach jego szaleństwa chorobliwego się nie taiło. We Włoszech zdawało się mu, że myśli jego tym samym potokiem płynąć zaczynają, jak niegdyś przed chorobą; ale odkąd do Boussac wrócił, czuł, że mimowolnie powraca do tego stanu, w którym był podczas wyzdrowienia swojego. Burza gwałtowna wyła w jego piersi; a on, to puszczał wolne wodze i oddawał się nadzwyczajném uniesieniom swojém, to je z pewnym rodzajem przestrachu i głębokiéj boleści w siebie zwracał i cierpiał. Trzeba nam także wyznać, że towarzystwo jego siostry lubéj niebyło właściwém lékarstwem, do wyleczenia jego choroby. Ta młoda dziéwczyna zapalona bowiem nigdy świata niewidziała, nigdy go