Strona:PL Sand - Joanna.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
234

aby raczéj śmierć na mnie zesłał jak na was, i wiedziałam o tém dobrze, że jeźli się komu zemrzeć miało to tylko mnie, bom błagała boga o to jak się przynależy. Ale bóg dobrotliwy, i najświętsza panna, matka naszego zbawiciela, niedopuścili tego aby z nas ani jedno ani drugie umarło. Wy będziecie żyli paniczu, aby być szczęśliwym, aby się ożenić, i miéć ładne dzieci, i panna Maryja, którą równie kocham jak was, będzie to samo żyła aby być szczęśliwą i aby miéć rodzinę, jeźli się bogu będzie podobało!
— A tyż Joasiu, — rzekła Maryja trzymając ją w swojém objęciu, — czy ty żadnego szczęścia nieoczekujesz.
— O zapewnie panno! bylebym tylko była przy was, wam usługiwała, prowadziła wasze gospodarstwo, pielęgnowała wasze dziatki, kiedy na świat przyjdą, to i ja będę rada i szczęśliwa!
— Czy ty niechcesz także iść za mąż?
— O ja nawet niemyślę o tém moja panno!
— A to dla czego moja Joasiu? Mówiłaś w prawdzie już raz o tém w Toull, — rzekł Wilhelm, — przypominam sobie to dobrze; ale ja nieuważałem tego za prawdę.
— Cóż to moja Joasiu, miałożby to być prawdą! — rzekła panna Boussac do młodej dziewczyny, która Wilhelmowi tylko uśmiechem tajemniczym odpowiedziała. — Czy ty jesteś nieprzyjaciółką małżeństwa?
— O nie, moja panno, kiedy wam go sama radzę. Ale ja tu rozmawiam, a moje krowy się już paść nie chcą, bo je muchy kąsają. Już czas na nie do stajni.