Strona:PL Sand - Joanna.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
233

nim być, chociaż to szaleństwo było inne jak podczas mojéj choroby. Ileż to razy w podróży mojéj wyrzuty sobie robiłem żem ci tego zaraz niepowiedział, co ci teraz mówię! A od tych trzech dni, przez które tutaj bawię, ani słowa dotąd jeszcze niepowiedziałem do ciebie, zaledwie na ciebie spojrzałem..... chociaż sam nie wiém dla czego? Być może, że jeszcze jestem obłąkanym moja Joasiu, i gdyby nie moja siostra, nigdy bym się nie był do tego nakłonił aby ci powiedzieć to, co w mém sercu czuję. Ale ja nie jestem niewdzięcznikiem, nie wierz temu nigdy! Wybacz mi, a szczególnie nie myśl, żem cię w rękę pocałował, aby sobie zadrwić z ciebie. O Joasiu! mogłabyś w tedy powiedzieć, żem sobie chciał zażartować z Maryni lub mojéj matki. Powiedz mi, że ty w to nie wierzysz, moja droga Joasiu, patrz na kolanach cię o to proszę.
I odchodząc od siebie, z twarzą na przemian bladą i rumieńcem pałającym oblaną, rzucił się do nóg Joanny zdumiałéj, i pocałunkami okrywał jéj ręce, które nakoniec wypuściły pilne wrzeciono. Joanna w początku łkaniem tylko odpowiadała.
— Ach! kochany mój paniczu chrzestny, — rzekła nakoniec ucałowawszy z uczuciem najniewinniejszém i macierzyńskiem prawie ładne jasne włosy Wilhelma, — chcąc mi sprawić pociechę boleść mi tylko sprawiacie. Cóżem takiego na boga uczyniła, coby na tyle wdzięczności zasługiwać miało! Czyliż to i wy nie byliście dobrym dla mnie w Ep-nell i Toull? O nigdy ja nie zapomnę waszéj łaskawości dla mnie, a to nie wielka zasługa żem was pielęgnowała, kiedyście tak bardzo cierpieli że się aż serce krajało! — Oddałam serce moje bogu,