Strona:PL Sand - Joanna.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
150

stałością, któréj się Wilhelm nigdy niespodziewał po niéj, zwykle tak pokornéj i zaufającéj, — nie pójdę z wami. Wiém ja dobrze, czego odemme żądacie, ale ja wam nie mogę być w tém posłuszną.
— Jakto nieszczęśliwa? — zawołała Wielka-Gotha głośniéj trochę, — ty niechcesz już więcéj być posłuszną twojej ciotce, która cię wychowała, która jest najbliższą twoją krewną, która w téj nocy utraciła wszystko, co w twoim domu miała, a teraz żebrać będzie przymuszona z torbami na plecach, i nawet stajni niéma, gdzieby spocząć mogła?
— Słuchajcie, moja ciotko, — odpowiedziała Joanna — wyście już wyszukali sobie miejsce gdzie teraz mieszkać chcecie. Dałam wam téj nocy wszystkie pieniądze, które mi chrzestny panicz podarował. Powiedziałam wam dziś rano, że wam zostawiam wszystkie sprzęty i wszystko bydło, które z ognia wyratowano..... Nie zatrzymuję nic dla siebie, tylko tę odzież którą mam na sobie.
— A któż mi w pole popędzi to bydło? któż go paść będzie, nim go będę mogła na jarmark zaprowadzić i sprzedać?
— Wy sami, moja ciotko; jesteście jeszcze dość młodzi i silni aby iść w pole; wszak i poprzód samiście zawsze prowadzili na pole waszą kozę, boście mi jéj powierzyć nie chcieli.
— Joasia słusznie mówi, — rzekł proboszcz, — niepotrzebujecie wcale jéj usług, Gotho; a ona dla was uczyniła więcéj jak mogła, jak może nawet powinna była. Jest już wieloletnia, niémacie zatém do niéj żadnego prawa, zostawcie ją tedy wolną panią swych czynności.