Strona:PL Sand - Joanna.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
113

czy ubliżać litości i szacunkowi dla Joanny mówiąc, że matka musiała jej w spuściźnie zostawić swoje tajemnicze wiadomości?
Wrzask przeraźliwy i wielki ruch drewnianych trzewików, któren powstał w kuchni, zwrócił uwagę proboszcza na siebie.
— Posłuchajmy no, — rzekł, kładąc rękę na ramieniu Marsillata; — zdaje mi się, że krzyczą: ogień!
— Ogień! gore! — wołano na dworze bardzo wyraźnie; proboszcz i jego dwaj goście rzucili się ku schodom.
— Piorun uderzył w téj stronie jak Epinelle; zapewnie z dwadzieścia domów gore! — wołała Klaudyja, niepamiętając na to, że w Epinell jedna tylko chata była, i ta do Joanny należała.
— Biegnijmy, moje dzieci, biegnijmy w pomoc! — zawołał proboszcz wpadając na rynek w Toull, i zwracając się do swoich parafianów przestraszonych, którzy chcieli wszyscy wejść na ową płaszczyznę wieży aby się pożarowi przypatrzyć, niepamiętając o środkach zagaszenia go. —
— Niech każdy z was biegnie do domu i weźmie z sobą konewkę, — zawołał Marsillat — jeżeli ten pożar w Epinell, to na wodzie tam nie braknie.
— Jeżeli to jest w Epinell, to zapewnie chata Joanny się pali, — zawołał Wilhelm uzbrajając się natychmiast na prędce w dwie konewki z domu proboszcza.
— Zapewnie że to ona się pali, — odrzekł Leonard. — Biédna ta Joasia, to za wiele na jeden dzień nieszczęścia na nią.