Strona:PL Sand - Joanna.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
109

ojcowskim, — a resztę zatrzymasz na swoje potrzeby, lub potrzeby twoich krewnych i przyjaciół.
Podobnie jak Wilhelm badał uważnie twarz Joanny i Marsillata tak i Marsillat w téj chwili śledził Joannę i proboszcza. Mimowolne tajemne wzruszenie księdza nie uszło jego oku. Ale spokój anielski ani na chwilę nie opuścił niewinną Joannę, a Marsillat, który się znał na tém lepiéj jak Wilhelm, przekonał się że serce pasterki z Ep-nell wolne było od wszelkiéj miłości, równie jak i od wszelkiéj nieufności.
— A teraz muszę wam powiedzieć dobra noc, mój paniczu chrzestny; do szczęśliwego widzenia, — rzekła Joanna; i rzuciwszy się na szyję Wilhelmowi z niedbałością i poufałością prawdziwie wiejską, ucałowała obydwa jego policzki, ani na chwilę nie wyrzekłszy się swéj spokojności i niewinności poważnéj.
To uściśnięcie dziewicze, które ślady łez Joanny zostawiło na policzkach Wilhelma, nie zadziwiło wcale Marsillata i nie zgorszyło proboszcza. Znali bowiem zwyczaje i obyczaje ludu. Ale byłoby to jednakowo za wiele powiedziane, chcąc utrzymywać że proboszcz widział ten pocałunek bez boleści: bo proboszcza nikt nie całuje i nie ściska; a Leon temu się nie przypatrywał drząc ze złości: bo nie ściska się nikogo tylko chrzestnego ojca swojego.
Wilhelm, odurzony w początku tym dowodem uszanowania, któren brał za dowód ufności nadzwyczajnéj, w krótce przyszedł do siebie, przypominając sobie, że za przybyciem swojém do Boussac przed ośmiu dniami, stara tłusta służąca domu, któréj o zalotnictwo posądzić