Przejdź do zawartości

Strona:PL Sand - Joanna.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
106

Zbawicielu! Udawaj jak chcesz że w to wierzysz! Ale ja ci powiadam, proboszczu! że to jest stopa królowéj boginek, Wielkiéj-boginki która zgniewana cześcią oddawaną twojemu świętemu, ze złości nogą o skałę tupnęła, przez co wysuszyła natychmiast cieplicę która tu płynęła, i przeniosła jéj źródło do Evaux.
— Wiém ja dobrze o téj powieści; czy to już wszystko?
— O księże, bez głowy!..... I nic z tego niewnosisz?
— Wnoszę z tego tyle, że Klaudyja powtarza głupstwa swéj babki.
— A ja, co do mnie, wnoszę z tego, że jeźli twoje zdanie jest prawdziwe, i podania gminne ustne historyą w książkach wypuszczoną i zachowaną w godłach obrazowych ludu, w Bord Saint-Georges i Toull musiały być źródła ciepłe.
— Gdzież by się były podziały?
— Śliczne pytanie! Proboszczu mówię ci że słabniesz na umyśle. — Podczas zburzenia waszego grodu gallickiego, zdarzenia gwałtownego i nagłego, kąpiele ciepłéj wody, zapewnie jeszcze za czasów panowania Rzymian na przeciwnej pochyłości góry zaprowadzone, zostały zniszczone i zawalone, a cieplice same znikły pod stósami gruzów i ziemi na nowo udeptanéj.
— Dla czegóż to ma być na drugiéj stronie góry? — zapytał proboszcz, który się zaczął przysłuchiwać z uwagą.
— Jakżeż sobie chcesz wytłómaczyć owe mokrzyce? cóż to są te mokrzyce? Czyliż nigdy nad tém niepomyślałeś? Te mokrzyce, które się tak dymią jak samowar