Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ry, a zwróciwszy się ku mnie, skarżyła się, że wieża zagraża nawet bezpieczeństwu życia drobnych jej dzieci. — Kamienie sypią się ztamtąd, a trudno ustrzedz dzieci, by tamtędy nie biegały.
Michelin poparł argumenta żony, i prosił, abym zawiadomił o tem hrabiego. Wieża sama jest bardzo mocna i przetrwa jeszcze lata, ale szczyt jej rozpada się i póki będzie blankowany, nie usunie się niebezpieczeństwa. Nie wieleby kosztowało rozebrać go całkowicie i zastąpić kamienie dachówką lub strzechą.
— Zapewne, że nie wiele, wtrącił Ivoine, za dwanaście setek franków podjąłbym się tej roboty. Po jakiej takiej naprawie możnaby zwozić zboże do tego ogromnego budynku, który nie służy dziś do niczego — chyba do zabijania waszych kur. No, panie Karolu, pan masz pełnomocnictwo rozrządzania w posiadłościach hrabiego, dobij pan ze mną targu, niech ja mam przed innymi pierwszeństwo.
— Jesteście więc także mularzem, majstrze Ambroży?
— Nawet cieślą panie Karolu; umiem wszystka i do wszystkiego się biorę aby się wyżywić.
— Nie mogę wziąć na własną odpowiedzialność takiego wydatku, musiałbym mieć zezwolenie hrabiego.
— Mnie się zdaje, rzekł Michelin, że ani pan hrabia, ani pani nie zgodziliby się na zdeblankowanie szczytu.
— Coby im to szkodziło, mruknął Ivoine.
— W istocie, rzekł stary Michelin, syn mój ma słuszność, panowie tegocześni nie żyją tak jak dawniejsi, ale przywiązują się bardzo do swoich starych zamków, a wieże bez blanki nie mają już dla nich wartości.
— A więc nie róbmy dachu, powiedział Ambroży i nie deblankujmy wieży; ale naprawmy ją tak,