Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lusza, zagadnąłem ich zaraz, czy to ich krewny. — To nasze dziecię, odpowiedział mi młody Michelin, dobry Bóg zesłał nam go cudem. Ale to cała historja której nie powtórzyłbym przed kimkolwiek, lecz panu zwierzę się z nią tak jak bym to zrobił przed samym hrabią, gdyby odemnie prawdy zażądał. Powinien wiedzieć o tem, bo gdyby nas miał ganić za wychowywanie tego chłopca usiłowalibyśmy koniecznie wynaleźć jego rodziców.
— Cóżby to miało szkodzić hrabiemu, że wychowujecie jedno dziecko mniej lub więcej? Jesteście panami w swoim domu, pan się nie mięsza do cudzych interesów. Kto wie czy kiedy tu przyjedzie. Jeźli sobie życzycie abym mu o pobycie tego dziecka u was nie mówił, nie wspomnę i słówkiem o tem a nawet i mnie tego mówić nie potrzebujecie.
— Czyje to dziecko nie mogę tego panu powiedzieć panie Karolu, bo sam nie wiem, ale rzecz tak się ma: Pragnęliśmy syna, bo chociaż zadowoleni jesteśmy z córek, ale bylibyśmy więcej jeszcze zadowoleni z syna dla zachowania naszego rodu i imienia... Tak gorąco życzyliśmy sobie tego, że moja żona co dzień wieczór modliła się o to i powiesiła nad swojem łóżkiem obrazek dziecięcia Jezus w żłobku i była pewną że będzie wysłuchaną.
Właśnie dziś dwa tygodnie temu, nie mogąc się doczekać przyjścia na świat mojego dziecięcia, poszedłem do stajni raniutko wypuścić bydło w pole i zgadnij pan com znalazł? oto małego mniej więcej czteroletniego chłopca pięknego jak brylant, mocnego jak lew, położonego w żłobku jak małe jagnię i śpiącego smacznie jakby był u siebie. Zdziwiłem się, spojrzaem na niego, mówię do niego, on się budzi, uśmiecha się do mnie i całuje mnie serdecznie. Słowo honoru, psowiedziałem sobie, takiego mi trzeba żebym się u-