Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nikomu nie powiedzieć słowa, mówiła moja pochrześnica, nawet panu Alfonsowi ani Ambrożemu!
— Cóż robić, kiedy ojciec twój tego żąda! odpowiedział Esperance.
— Obiecałam nawet nie mówić nić siostrom ani mamie...
— Tak, ale panu Alfonsowi... Ha, obiecałem; dla ciebie Karolinko byłbym do wszystkiego zdolny.
Rozeszli się. Karolcia zamknęła drzwi za nim a Gaston poszedł ku galerji podziemnej.
Wszystko więc dobrze się złożyło. Gaston był już związany słowem bez wiedzy starych swoich przyjaciół. Honor i miłość zatrzymywały go nadal w Flamarande. Zmęczony rzuciłem się nie rozebrany na łóżko, abym był w pogotowiu na przybycie Rogera. Przyjechał nade dniem, a po niecierpliwem szarpaniu dzwonka poznałem go natychmiast. Pobiegłem mu otworzyć, równocześnie zjawił się przy drzwiach Ambroży, a po chwili Michelin wybiegł w szlafmycy i pantoflach. Okna na wieży zajaśniały natychmiast światłem; pani usłyszała dzwonek i wstała czemprędzej.
Roger pobiegł do niej i spotkał ją już na schodach gdzie uściskom i powitaniu nie było końca; poczem Roger który wziął konia pocztowego i przyjechał wierzchem aby stanąć prędzej, uprosił matkę, żeby się położyła i spała aż do rozpoczęcia smutnego obrzędu. Sam także nie przyzwyczajony do tak długiej jazdy wierzchem ogromnie był zmęczony. Zaprowadziłem go do pokoju, gdzie przyrządziłem mu herbatę z rumem i zimną zakąską a zajadając z wielkim apetytem opowiadał mi, że ksiądz Ferras nie miał ochoty puszczać się po nocy przepaścistemi drogami i został w Murat, zkąd raniutko obiecał przyjechać. Roger pytał mnie o matkę. Czy bardzo była zmartwioną, czy zdrowie jej nie ucierpiało przy