Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Musisz przyobiecać mi, rzekł dość łagodnie do swojej żony, że wyrzeczesz się raz na zawsze widoku tego grobu. Zdrowie twoje potrzebne jest twemu synowi, powinnaś więc unikać tych wzruszeń, które je niedawno tak były podkopały.
Pani powiedziała że będzie umiała być odważną; zaklinała go i błagała usilnie. Hrabia długo zachował cierpliwość, ale nareszcie uczuł, że gniew go zaczyna unosić, wstał więc i rzekł:
— Chciałem ci oszczędzić nowej boleści; ale ponieważ sama tego pragniesz, rana twoja musi się znowu otworzyć; ja się tylko tego nie podejmuję. Spytaj się Julji dlaczego syn twój nie jest złożony w grobach familijnych, upoważniam ją do powiedzenia ci, ponieważ zmuszasz mnie do tego.

XXXVI.

Julja, która sam na sam z panią w pokoju została, obrzuconą była nawałem pytań; z całą więc delikatnością, na jaką się zdobyć mogła, powiedziała pani, że dziecko z mamką zniknęło bez śladu.
Jakto? zniknęło! wykradziono mi syna? Dlaczego, jak, przez kogo? — a rzuciwszy się w objęcia Julji: — Powiedz, moja droga, zawołała, syn mój zniknął i nie wiedzą co się z nim stało? Może jest gdzie jeszcze?
Julja przyznała mi się, że tak była wzruszoną pieszczotami swojej pani, że nie odbierała jej nadziei której sama nie miała. — Jest tylko rzeczą pewną, powiedziała, że dziecko nie było wcale chore i że znikło nazajutrz po swem urodzeniu. Szukano wszędzie, ale napróżno.
W tej chwili nadszedł pan hrabia, ciekawy, jak Julja wywiązała się ze swego smutnego zadania. Zamiast spodziewanych łez, zastał panią poniekąd ura-