Strona:PL Sand - Flamarande.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zbawionem było może na zawsze tkliwych pieszczot, matczynych, jej nieustannego czuwania i troskliwości tego pełnego zachwytu spojrzenia nie odrywającego się na chwilę od kołyski i uśmiechu słodkiego witającego przy przebudzeniu. Ta myśl łzy mi prawie wyciskała i zamknięty w moim pokoju przysięgałem sobie, że nie opuszczę nigdy biednego, przez ojca tak skrzywdzonego dziecka.
Na wiosnę hrabia zapowiedział stanowczo sprzedaż Sévines. Sądziłem, że hrabina będzie z tego zadowoloną, tem bardziej, że chciał ją wysłać pod moją eskortą do Perouzy, a sam miał się zająć sprzedażą tego majątku. Pani jednak okazywała wielką chęć towarzyszenia mu i nie miała wstrętu do Sévines.
— Zgadzam się chętnie na to, odpowiedział jej hrabia; a do mnie rzekł gdyśmy byli sami.
— Nie spodziewałem się takiego zaparcia się z jej strony, ile że wiem, jaką boleśną zachowała pamięć tego miejsca. Jest ona uosobioną słodyczą, usposobienie jej pozbawione wszelkiej energji, i jeżeli uczuwa gwałtownie smutek, nie wstrząsa on jej do głębi.
— Panu hrabiemu udało się wprawdzie ukryć przed panią iż dziecko miało niby utonąć, ale czyż się hrabia nie obawia, żeby jej teraz na miejscu wypadku tego nie powiedziano.
— Jeśli ma się dowiedzieć, odpowiedział, lepiej niech się dowie w Sevines, niż gdzieindziej.
Pierwszem staraniem pani, jak tylko przybyła do Sévines, było dostać się do familijnych grobów, aby zobaczyć trumnę swego pierworodnego syna. Nie wiedziałem czy hrabia przewidział potrzebę ustawienia tej trumny i mocno się zmięszałem, gdy mnie pani zagadnęła o klucze. Pobiegłem do pana, który powstał z krzesła i udał się do hrabiny. Julja powtórzyła mi ich rozmowę.