Zbudziłem się. Czoło miałem pokryte zimnemi kroplami potu.
∗
∗ ∗ |
Udałem się wczesnym rankiem pod drzwi swej pani i gdy garson nadniósł kawę, odebrałem mu ją i zaniosłem do pokoju. Kończyła właśnie toaletę i wyglądała wspaniałe, świeża i rumiana. Powitała mnie miłym uśmiechem, a gdy się chciałem oddalić, zatrzymała mnie.
— Niech Grzegorz zje prędko śniadanie — ozwała się — pójdziemy zaraz szukać mieszkania, bo niepodobna nam mieszkać w hotelu i krępować się tak nieznośnie. Jeżeli bowiem rozmawiam z tobą nieco dłużej, to mogą podejrzywać, że Rosyanka utrzymuje stosunki miłosne ze swoim lokajem.
W pół godziny później wyszliśmy na miasto. Wanda w jesiennym kostyumie i czapce kozackiej, ja w stroju krakowskim. Szedłem za nią jakie dziesięć kroków i starałem się mieć jak najpoważniejszą minę, chociaż zdawało mi się co chwila, że parsknę szalonym śmiechem. Znaleźliśmy prawie na każdym domu tablice z napisem: „Camere annobiliate“.
Wanda posyłała mnie zawsze na górę i gdy jej oznajmiałem, że mieszkanie mogłoby jej odpowiadać, udała się sama na miejsce, niestety skręciła noskiem niezadowolona i musieliśmy szukać dalej, aż do południa. Byłem głodny jak chart i zziajany z powodu ciągłego biegania po schodach.
Wanda była bardzo zła, że nic odpowiedniego nie można było znaleźć. Nagle jednak rozchmurzyło się jej czoło i ozwała się do mnie:
— Ach, jak ty, Sewerynie, grasz przecudnie swą rolę. Doprawdy obawiam się, że nie zdołam się opanować, nie wytrzymam dłużej. Wstąpmy do jakiego domu, niech cię uściskam.
— Ależ łaskawa pani.
— Grzegorzu! — odparła tonem istotnego despotyzmu i weszła do pierwszej z brzegu bramy, a następnie poczęła się wspinać po ciemnych schodach, a ja za nią. Nagle odwróciła się ku mnie, objęła mnie wpół i poczęła całować.