Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Płacz, łzy... tego jeszcze było potrzeba — mówiła, wybuchając śmiechem. — Czy pan nareszcie pójdziesz sobie odemnie?
— Litości! — błagałem, czołgając się u jej stóp. — Jeżeli odepchniesz mię od siebie, jestem zgubiony, zgubiony bezpowrotnie, gdyż żyć bez ciebie nie mogę ani jednej chwili.
— O, tak, jesteś zdolny do czołgania się, jak pies... Teraz dopiero poznaję, czem jesteś. Ale ty mnie jeszcze nie poznałeś i później dopiero doświadczysz mię na własnej skórze.
Poczęła przechadzać się wielkimi krokami po pokoju z niecierpliwością, podczas gdy ja pozostałem na klęczkach i ocierałem ukradkiem łzy. Wreszcie ozwała się tonem szorstkiego rozkazu:
Pójdż tu!
Posłuszny usiadłem koło niej, drżąc na całem ciele. Z początku patrzała na mnie ponuro, niebawem jednak rozjaśniła się jej twarz. Chwyciła mię w objęcia i poczęła zcałowywać łzy z moich oczu.

∗                    ∗

Co jest szczególne i śmieszne, to to, że ja, jak ten niedźwiedź w zwierzyńcu, mógłbym bujać, a nie chcę, — że znoszę wszystko, skoro mi tylko grozi... wolnością.

∗                    ∗

Jeżeli ona raz jeszcze weźmie bat do ręki... Można się tego spodziewać po niej każdej chwili. Zdaje mi się, że jestem myszką w jej ostrych pazurkach i że ona stosownie do kaprysu gotowa mnie rozszarpać.
Czy istotnie tak uczyni? Co ona ze mną pocznie?

∗                    ∗

Udaje, że wcale nie pamięta o naszej umowie. Jest dla mnie nieskończenie czuła, dobra i pełna miłości. Przeżywamy najrozkoszniejsze chwile w życiu. A może to tylko kaprys? Może ona umyślnie jest taką, aby potem męczarnie, jakie zamierza mi zadać, były o tyle więcej przykre i boleśniejsze?

∗                    ∗