dobrze. Nie znoszę chorobliwych majaczeń i fantazyi, i gdyby mi je przyszło spełnić, byłabym tak samo słaba i niedołężna, jak ty. Mimo to, jeżeli coś postanowię, to zwykłam tego dokonywać, tem trwalej, im więcej piętrzy się przeciwności. Zostaw mnie w spokoju.
To powiedziawszy, odtrąciła mię od siebie i zerwała się na równe nogi.
— Wando! — krzyknąłem, zrywając się równocześnie i stając naprzeciw, gotów do walki.
— Sądzę, że mnie już zupełnie poznałeś; ostrzegam cię więc jeszcze raz i pozostawiam wybór; możesz sobie odejść każdej chwili.
— Wando, przestań — prosiłem ze łzami w oczach. — Przecie ja cię kocham... A ty się mylisz i wmawiasz w siebie sama, że jesteś zła. To nie prawda. Mnie się zdaje, że niema lepszej istoty pod słońcem nad ciebie.
— E, co ty wiesz, co ty możesz o mnie wiedzieć — przerwała mi żywo, — ale mnie jeszcze poznasz.
— Wandeczko...
— Namyśl się, póki czas, bo nie zdołasz poddać się w zupełności...
— A jeżeli zdołam.
— Wówczas...
Przystąpiła ku mnie z szyderczym uśmiechem na ustach i, założywszy ręce, wpatrywała się długo w moje oczy, podczas gdy ja rozkoszowałem się jej widokiem do upojenia. Była bowiem w tej chwili taka sama, jaką widziałem ją zawsze w moich snach.
— No, dobrze! — szepnęła w końcu przez zęby.
— Jesteś rozdrażniona i zła... Boję się, abyś...
— O nie, nie, nie... nie masz się czego obawiać. Uwalniam cię w zupełności; możesz sobie pójść i więcej nie wrócić.
— Ależ... to przecie żart...
— Mój panie! Powiedziałam panu zupełnie poważnie, abyś pan uwolnił mnie od swojej osoby. Jesteś pan tchórzem i kłamcą, który nie umie dotrzymać danego słowa. Precz mi z oczu w tej chwili!
— Wando!
— Nędzniku!
Straciłem zimną krew. Rzuciłem się jej do nóg i począłem płakać, jak dziecko.
Strona:PL Sacher-Masoch - Wenus w futrze.pdf/61
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.