Dzisiaj kazała mi czytać głośno dyalog między Faustem a Mefistofelesem.
Słuchała w wielkiem skupieniu, patrząc na mnie rozmarzona.
— Jesteś zadowolona? — zapytałem, odkładając książkę.
W odpowiedzi odgarnęła mi włosy na czole i dopiero po pewnej chwili ozwała się:
— Jesteś mi bardzo drogi, Sewerynie, i nie wiem, czy zdołałabym kochać kogo więcej, niż ciebie. Dźwięk twoich słów upaja mnie, oszałamia. Poezya! Słowa pełne zachwytu... Jakże nam dobrze tak razem we dwoje... Czy odczuwasz to w całej pełni?
Nie mogłem odpowiedzieć, bo starałem się z całych sił stłumić strumienie łez..
— Oj, dzieciaku, dzieciaku! — pocieszała, obtulając mnie istotnie, jak dziecko.
∗ ∗
∗ |
Dziś podczas przejażdżki spotkaliśmy się z rosyjskim księciem. Jechał powozem. Można było odgadnąć, że obecność moja u boku Wandy irytowała go niewymownie. Starał się też przeniknąć wzrokiem moją piękną towarzyszkę. Na szczęście ona — ku wielkiej mojej radości — ani spojrzała na niego, ignorując go, a natomiast zwróciła się do mnie z lubym, serdecznym uśmiechem.
∗ ∗
∗ |
Gdy dzisiejszego wieczoru miałem jej rzec „dobranoc“, zauważyłem u niej dziwne roztargnienie. Dopiero, gdy byłem w progu, ozwała się:
— Przykro mi, że już odchodzisz. Chciałabym być z tobą zawsze.
— To zależy jedynie od ciebie. Jeśli zechcesz, możesz skrócić wyznaczony czas próby.
— Och, może nie uwierzysz, że czas ten nietylko dla ciebie, ale i dla mnie wydaje się zadługi do przeżycia.
— A zatem skróć go, zostań moją żoną.
— Żoną? Nigdy, Sewerynie — odparła łagodnie, ale stanowczo.
Dotknęło mnie do żywego.