Strona:PL Rudyard Kipling - Takie sobie bajeczki.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Już naprawił swój oścień i poruszał nim ostrożnie w tę i ową stronę.
— Załatwiłam pewną drobnostkę, ojczulku. Nie pytaj mnie o nic, wkrótce dowiesz się wszystkiego i będziesz się bardzo dziwił. Nie uwierzysz, jak będziesz się dziwił. Przyrzeknij mi, że będziesz się dziwił.
— Dobrze — odparł Tegumai i począł łowić ryby.
Obcy człowiek — czy wiesz o tem, że był Tewarą? — mknął z obrazkiem i, ubiegłszy mil kilka, spotkał zupełnie przypadkowo Teszumai Tewindrow, stojącą przed dzwiami jaskini wraz z kilkoma innemi przedpotopowemi damami, które zeszły się na przedpotopowe śniadanie.
Taffy była bardzo podobna do Teszumai, szczególniej z oczu i górnej części twarzy, przeto obcy człowiek — zawsze ten sam czystej krwi Tewara — uśmiechnął się grzecznie i wręczył Teszumai korę brzozową. Biegł tak szybko, że zadyszał się i miał nogi podrapane cierniami, ale mimo to silił się, aby się okazać grzecznym.
Teszumai, spojrzawszy na obrazek,