Strona:PL Rosny - Vamireh.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Widać było jakiś blask senny, wierzchołki drzew nurzały się w smugach bladego światła, źdźbła traw drżały pod niepewnem jeszcze tchnieniem zachodu, nadewszystko zaś uwydatniały się jakieś niewyraźne, pogmatwane półcienie, jakgdyby jakieś kryjówki przyrody w obramowaniach drzewnych, w przesmykach, w jedwabistych smugach nieba.
W górze — drgały gwiezdne strażniczki, rozlegał się wiekuisty szmer hymnu życia.
Na wzgórzu rysowała się postać jaskiniowego kota, oświetlona blaskami miesięcznymi, wyniosła postawa władcy, grzywa spadająca na szersć, centkowaną jak u pantery, spłaszczona głowa i wydatne szczęki znamionowały tego niegdyś króla Europy z epoki Szeleńskiej), dzisiaj dążącego już do upadku i przebywającego tylko na ograniczonych przestrzeniach niektórych okolic. Nieco niżej, lew z chrapliwym oddechem, silnie robiący bokami, z ciężką łapą na zwłokach jelenia, stał niepewny przed olbrzymem, tak samo jak przed chwilą pantera przed nim; przebłyski obawy i gniewu strzelały mu ze źrenic. W półcieniu — już przystosowany do ogólnej treści dramatu—ukrywał się człowiek.
Rozległ się ryk stłumiony. Kot jaskiniowy potrząsnął grzywą i począł schodzić ze wzniesienią. Lew, odstępując z wyszczerzonymi zębami wypuścił zdobycz, po chwili jednak, jakgdyby w rozpaczy, czując zniewagę swej dumy, powrócił z rykiem bardziej przeraźliwym, aniżeli jego