Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Minęła nareście zima i nadeszła ciepła wiosna, — ale dziewczyna tak już nawykła dnie całe z potworem trawić, że gniéwała się jeśli którego poranku sam nieprzychodził i wołać go musiała..... Jak bądź jednakże w towarzystwie jego miło i prędko czas jéj zbiegał, nie mniéj pilnie znaczyła nad swém łóżeczkiem każdy upłyniony dzień, licząc ile ich jeszcze do końca roku zbywa.
Rok, nie wieczność: — prędko miał się ku końcowi. — Im bardziéj kres ten się zbliżał, tem smutniejszym z każdą chwilą stawał się straszny potwór, — ale Jadwisia, w radości swojéj, ani tego nie widziała. —
Już tylko trzech dni do końca roku niedostawało, kiedy wstawszy raniutko i do ogrodu za kwiatkami na głowę wybiegłszy, znalazła tam strasznego potworu, smutnie siedzącego pod krzewem niebieskiéj róży i zalanego po kudłatym pysku bujnemi jak rosa łzami.
— „Cóż ci to? mój straszny potworze!” zawołała litością zdjęta — „co ci się stało że płaczesz tak rzewnie?.. Powiédz! może ci ja co pomogę?”
On podniósł łeb ku niéj, milcząc, — popatrzył jéj smutno w oczy, — wreście odpowiedział wzdychając:
— „Bo mnie nie długo na zawsze porzucisz, — a ja cię kocham, Jadwisiu!“
Płocha dziewucha wybuchła na to tak hucznym śmiechém, że o mało na ziemię nie padła; potwór, słysząc to, jęknął boleśnie i uciekł, skryć się gdzieś