Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szło do odjazdu, niebogi ojciec, jeśli nie bez ściéśnienia serca, przynajmniéj bez obawy wielkiéj rozstawał się z ukochaną córką, po którą za rok miał wrócić. —
Dziewczyna, jak w obecności ojca panowała ile mogła nad sobą, tak po jego odjeździe, siedząc w oknie na morze otwartém, rozpłakała się rzewliwie. — Straszny potwór zbliżył się wtedy do niéj pokornie i rzekł:
— „Nie płacz tak, śliczna panienko! i nie bądź zła na mnie, że z méj przyczyny rok w téj pustyni przebędziesz; nie moja to wina, ale zrządzenie Boże!.. Rok nie wieczność, prędko minie! — Tym czasem cały ten zamek i ja na twoje rozkazy. — Oto masz ten złoty dzwoneczek, — jak skoro czego zażądasz, zadzwoń nim i powiédz głośno, a stanie się co każesz. Tu zaś masz śrébrną piszczałkę, w którą zagwiżdżesz, jak zechcesz żebym ja sam przyszedł do ciebie. Bez woli twéj, nie będę cię nigdy przestraszał moim widokiem.“
— „Bogu chwala!“ — pomyślało sobie za odchodzącym dziéwczę, które bez zgrozy patrzéć nań nie mogło — „nie prędko ty tę piszczałkę posłyszysz!“.
Wypłakawszy się do woli po ojcu, Jadwisia zaczęła rozweselać się, jako mogła, w samotności swej. Wyszywała wzorzyste chusteczki, grała na lutni, przyśpiéwując sobie piosnki śliczne mazo-