Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dnia jednego o południu — pogoda była prześliczna, woda cicha jak zwierciadło gładką szybą uciekała, — młoda siérota siadła w lekką krypę, z czerwonéj sobie chusteczki rozpięła żagle nad głową, i u brzegu się powożąc, zrywała lilje białe na wianek. Jedną razą koło młyna słyszy hałas, sztukot kopyt, — spojrzy: z zielonego lasu jedzie myśliwców drużyna prosto do białego młyna; przodem, na dziarskim cisaku jedzie młodzian urodziwy.
Dziewczę, jak go zobaczyło, na pół od strachu skostniało; poznała młodego księcia, zawziętego na jéj zgubę; zmiarkowała, że jeżeli znowu w ręce jego wpadnie, Bóg wié jaki los ją czeka, — więc co prędzéj lekkiém wiosłem odepchnęła się od brzegu, dążąc co siły tylko starczyło na drugą stronę rzeki szerokiéj. Książę, skoro ją zobaczył z daleka, poznał natychmiast sierotę, a jako szczęśliwy wielce był, że się jéj pozbył i nigdy widzieć się niespodziewał, zapalił się srogą złością i pieniąc zeskoczył z konia, wpadł do młyna, i łając młynarza, pytał z kąd ma tę dziewczynę?
Młynarz na to opowiedział jak ją woda przypędziła pode koło jego młyna, ale nie mówił nic księciu, że wie o jego złéj sprawie, którą wyrządził dzieweczce. — Książę rozkazał czémprędzéj kilku dworskim wpław przez wodę, i gonić na wszystkie strony uciekającą Maryą. Ale ona skoro tylko dobrała się na brzeg drugi, zamiast uciekać bitemi ściesz-