Strona:PL Roman Zmorski - Podania i baśni ludu w Mazowszu z dodatkiem kilku szlązkich i wielkopolskich.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kami, spodziewając się pogoni, w bok czémprędzéj uskoczyła; w najgłuchszéj gęstwi olszyny, na bagnisku pełném trzciny, ukryła się, prosząc Boga, by ją od zawziętego nieprzyjaciela zachował. — Dworscy wpław rzekę przebyli, na brzeg raźno się zawzięli — jeden lewą, drugi prawą, każdy inną ścieszką ruszył w czwał; długo gonili, konie pogrzali, — długo po lesie szukali, o ostre głogi, o gęstą leszczynę podarli suknie zielone i wszystko na próżno! z niczém powrócili. —
Biédna sierota tymczasem, we strachu, aż do nocy w bagnisku mokrém przeczekała; o ciemnym zmroku wybiegła z trzciny i poszła najmniejszą ścieszką, ostremi krzemieniami białe nogi krwawiąc, gorzkim płaczem oczy łzawiąc.

∗             ∗

I biegła tak tydzień cały ową ścieszką kamienistą, lasami nieprzebytemi, stronami nieznajomemi, niespotykając żadnéj żywéj duszy, pijąc jasną wodę kryniczną, karmiąc się czarną borówką, malinami czerwonemi, kamionkami ziarnistemi, aż wyszła wreście na otwarte, pole, na drogę zacienioną wonnemi lipami. Po nade drogą, na wzgórku, z po za muru wysokiego wyglądał ogród rozkoszny, — wiśnie, grusze, jabłka złote; — z za drzew czterema wieżami przezierał zamek bogaty, stolica księcia tych krajów. Na zamkowym, na krużganku siedzi dwa-